2020-12-28
0
Święta Bożego Narodzenia w szczególny sposób zachęcają do wszechpomagania, dzielenia się dobrem jakoś bardziej i szczodrzej niż w przeciętny dzień kalendarzowy. Jesteśmy dziwnie napędzeni, rozentuzjazmowani pomaganiem i byciem wyjątkowo miłym. Uśmiech skierowany do, w normalnej rzeczywistości, irytującej sąsiadki czy sąsiada, niewytłumaczalnie się w tej świątecznej atmosferze oczyszcza ze złości i nielubienia a okraszony zostaje pierniczkowym lukrem z tysiącem zdobień. I nawet nie boli jak to w zwyczajny dzień kalendarzowy bywa.
Zastanawiające jest to, że tabuny osób mobilizuje siły i środki do pomagania zupełnie obcym ludziom podczas gdy bieda wyziewająca zza sąsiedniego płota wydaje się być niezauważalna w ciągu zwykłych dni kalendarzowych.
Łatwiej jest pomóc obcym jednorazowo i ukoić na chwilę, raz w roku, swoje sumienie. Łatwiej jest kupić, dać i zapomnieć aniżeli tej pomocy udzielać ciągle.
Ubogiej sąsiadce, znajomej rodzinie z problemami, samotnemu staruszynie mieszkającemu nieopodal.
Często nasza wyciągnięta w kierunku drugiego człowieka dłoń może komuś solidnie pomóc w dłuższej perspektywie, mając realny wpływ na zmianę dotychczasowego życia.
Wygodne sumienia mamy.
Chcemy pomagać.
Lubimy pomagać.
Ale na naszych zasadach.
Tak, aby nie zakłócać naszej codziennej rutyny.
Naszego komfortu.
W ustalonych godzinach.
Od do.
Bynajmniej nie wieczorami.
Bo wieczory wolne są.
Nawet od pomagania.
Żeby było jasne-każdy motywator do czynienia dobra jest ważny, potrzebny i godny pochwały.
Istotne jednak jest to, aby te zrywy jednorazowe zwiększały swoją częstotliwość.
Aby to raz w roku przeobraziło się w raz na pół roku, przechodząc miękko w raz na kwartał, lądując bezproblemowo w raz na tydzień i solidnie grzęznąc na stałe w raz dziennie.
Aby ta pomoc niczym pędząca kula śnieżna porywała wszystkich spotykanych na swej drodze.
Bo nie zmienimy jednak świata od razu. Nie musimy też działać spektakularnie, by huczało i szalało. Małymi kroczkami, cicho i skromnie też jest dobrze.
Niech pomaganie wejdzie nam w krew. Niech się zwiększy jego częstotliwość.
Zaczynając od najbliższego płota. Choćby własnego.
A kula śnieżna dobroci zacznie urastać niezauważenie do gigantycznych rozmiarów.
I niech ta kula nas zmiecie z hukiem! :)